Przyglądając się zasypanemu Koszalinowi, współczując kierowcom tkwiącym w korkach i ludziom marznącym na przystankach w oczekiwaniu na spóźniony kilkadziesiąt minut autobus, zastanawiam się czy to co widzę to norma, czy jednak przejaw czyjegoś zaniedbania lub też braku braku kompetencji.
Z jednej strony na intensywne opady śniegu trudno cokolwiek poradzić; zwłaszcza, gdy pada niemal cały czas, służby mogą nie nadążać z odśnieżaniem. Tu i ówdzie widać na ulicach piaskarki i pługi, ich mini wersje jeżdżą nawet po chodnikach. Czyli, że wszystko jest w porządku służby odpowiedzialne za odśnieżanie robią co mogą, jeśli zaś przegrywają, to dlatego, że mierzą się z siłą wyższą.
Z drugiej strony, myślę sobie, że może tych służb jest jednak za mało? Że mimo zapewnień władz miasta, iż Koszalin jest do zimy świetnie przygotowany to, jednak tak do końca tak nie jest. Może, też coś jest nieodpowiedniego w metodach stosowanych przez drogowców? Bo ewidentnie skala ataku zimy, przerosła próbujących go odpierać drogowców.
Tuż przed wyborami z pompą podpisano umowę na odśnieżanie miasta przez najbliższe trzy lata. Czy to oznacza, że taki stan koszalińskich ulic i chodników gdy zaatakuje zima, obserwować będziemy regularnie do 2013 roku?