wtorek, 24 maja 2011

Na Deptaku

Od 4 dni w samym sercu Koszalina trwa niezwykły eksperyment. Zwężona do dwóch pasów Zwycięstwa, na odcinku od Ratusza do Saturna, w pozostałej części została zamieniona w Deptak. Wypełniły go wystawione przez okoliczne lokale ogródki, scena Centrum Kultury 105 oraz lokalni artyści prezentujący swoje dokonania. 

Dyskusja nad sensownością takich działań trwała od momentu, ogłoszenia iż tegoroczne Dni Koszalina, w przeważającej części odbywać się będą właśnie na eksperymentalnym Deptaku. Sceptycy raz po raz podnosili argumenty o paraliżu komunikacyjnym miasta, nieatrakcyjności tego miejsca dla koszalinian czy też uciążliwości dla okolicznych mieszkańców. 

Spędziłem na Deptaku te kilka dni i śmiało mogę powiedzieć, że sceptycy się poważnie mylili. Choć, oczywiście nie spodziewam się aby to przyznali, raczej podejmą wiele wysiłku żeby udowodnić jak kiepski to pomysł, jak choćby znany tu i ówdzie Omacku. 

Te 4 dni już pokazały, jak bardzo w Koszalinie potrzebne jest takie miejsce. Obserwując w niedzielne popołudnie tłumy w centrum miasta, zastanawiałem się jak to możliwe, że coś takiego nie zadziało się wcześniej. Okazało się bowiem, że bardzo niewiele trzeba aby mieszkańcy Koszalina wybrali się w inne miejsce niż Forum czy Emka. Że mają ochotę pobyć w centrum swojego miasta. 

Pojawiają się głosy, że to wszystko dzięki "festynowi", że to on ściągnął ludzi i że gdyby akcja miała miejsce w jakimkolwiek innym miejscu efekt byłby podobny. Gdyby tak było, to w kolejne dni, po zakończeniu imprez, Deptak by opustoszał. Tymczasem  w poniedziałek tętnił życiem do późnych godzin nocnych. Nadal cieszy się dużym zainteresowaniem. 

Nie sprawdziły się czarne wizje paraliżu komunikacyjnego miasta. Zarówno w weekend jak i kolejne dni ruch odbywał się płynnie, a spowolnienie ruchu, nie było większe niż przy całkowicie otwartej Zwycięstwa. Wychodzi na to, że mamy inteligentnych kierowców, którzy potrafią poradzić sobie ze znalezieniem alternatywnych tras. 

Przeciwnicy Deptaka proszeni o podanie alternatyw jak mantrę powtarzają: wystarczy ustawić ogródki na Rynku i jak to zadziała to możemy myśleć dalej. Będę brutalny: to wierutna bzdura.  Rynek w żaden sposób nie stanie się atrakcyjny dla przedsiębiorców, nie zachęci ich do otwierania swoich biznesów właśnie tam, nie będzie również przyciągał ludzi bez zmiany organizacji ruchu w jego obrębie. Odcięty od trzech stron przez drogi jest niczym samotna wyspa. Żyć będzie tylko wtedy gdy stanie się centrum większej przestrzeni. Tak jak to się zadziało przy okazji eksperymentalnego deptaka. Rozmaite próby ożywiania Rynku ćwiczymy już od wielu lat. Czego jeszcze trzeba aby dostrzec iż są to działania całkowicie nieskuteczne? Inne pomysły sceptyków również są takie sobie: deptaki na Dworcowej czy Połtawskiej mają marne szanse; sens robienia czegoś takiego jest w naturalnym centrum miasta a nie w bocznych ulicach. Naturalnym centrum Koszalina jest ulica Zwycięstwa. 

Z przed deptakowej debaty najbardziej utkwiło mi powtarzane przez wielu przeciwników idei stwierdzenie, że "może za 10 lat, ale na pewno nie teraz" - taki argument pojawia się również w rozlicznych dyskusjach na forach. To dla mnie typowe odkładnie sprawy "na świętego nigdy" Jeżeli za 10 lat chcemy mieć inny Koszalin,  to właśnie teraz jest moment na to aby zacząć działać. 

Aktualnie trwający deptak jest eksperymentem. Ma odpowiadać na pytania o atrakcyjność takiego miejsca dla przedsiębiorców, mieszkańców, różnego rodzaju twórców oraz testować to co się dzieje z ruchem samochodowym. Jest skondensowaną, upchniętą na stosunkowo niewielkiej przestrzeni formą tego co być może będzie się działo w centrum miasta w przyszłości. Deptak zaczynający się od wylotu ulicy Piłsudskiego wyglądać będzie nieco inaczej. 

Wykonano pierwszy krok. Czas na kolejne