W serialu telewizyjnym "Kariera Nikodema Dyzmy" w reżyserii Jana Rybkowskiego z 1980 r. jest taka scena, w której Kasia Kunicka -  w tej roli Izabela Trojanowska, mówi do Nikodema Dyzmy, czyli niezapomnianego Romana Wilhelmiego, następujące zdanie:

Czy zawsze spędza noce pan tak samotnie, tak cnotliwie? Na pewno tęsnki pan za Warszawą, gdzie noce nie skazują mężczyzn na samotność.
Co odpowiedział Dyzma i co było później nie muszę przypominać, przynajmniej miłośnikom i znawcom tak prozy Mostowicza, jak i filmu Rybkowskiego.

Ale to było przed wojną, w okresie rządów sanacji. W czasie wielkiego kryzysu, kiedy to groziła  nam - jak mówił inny bohater tej opowieści Leon Kunicki, czyli Bronisław Pawlik - klęska urodzaju. Ale na tamtą klęskę ratunek znalazł "mąż opatrznościowy kraju" - Nikodem Dyzma. Oczywiście nie był to jego pomysł, ale Dyzma był człowiekiem sprytnym, chociaż mało inteligentnym. Poza tym miał dobrą pamięć, a z biegiem czasu, że tak powiem rozwijał się. Był też Dyzma w pewnym sensie ambitny i zacięty w tym co chiał osiągnąć. Czytał słowniki, encyklopedie a nawet savoir vivre. Ale to i tak tylko i wyłącznie fikcja literacka, za którą niestety Mostowicz zapłacił ciężkim pobiciem przez sanacyjnych oficerów.

I kiedy kilka dni temu w Głosie Koszalińskim przeczytałem krótką informację o sukcesie ministra Gawłowskiego, a przede wszystkim, kiedy przeczytałem jego krótką wypowiedź na ten temat, to od razu przypomniała mi się proza Mostowicza. Ale broń Boże, żebym miał prównywać ministra Gawłowskiego do Dyzmy. Nie, to nie tak.

W tym miejscu chciałbym przytoczyć zdanie, które powiedział minister Gawłowski na temat swego doktoratu, a które ja przeczytałem we wspomnianym wcześniej Głosie Koszalińskim:

- To był pomysł na samotne wieczory w Warszawie, z daleka od domu. Bardzo się cieszę, ale świętować będę za miesiąc. Choć to czysta formalność, muszę poczekać na decyzję rady wydziału.
I to mnie właśnie urzekło. Przecież mieliśmy, mamy i na pewno będziemy mieć wielu polityków różnego formatu i z różnych partii politycznych, którzy będą z powodu swej, jakże ciężkiej i potrzebnej dla dobra kochanej ojczyzny, pracy przebywać z dala od rodziny, od stałego miejsca zamieszkania właśnie w Warszawie. Ale jak oni będą spędzać nie tylko długie samotne wieczory, ale także i resztę wolnego czasu - chociaż jak dobrze wiemy, nasi politycy, tego ostatniego zbyt dużo nie mają - tego nie wiemy. Wiemy natomiast jak go spędzał i z jakim efektem minister Stanisław Gawłowski. To już wiemy i cieszymy się razem z PANEM MINISTREM z PO.

Bo ta nasza radość jest związana ściśle nie tylko z uzyskaniem przez ministra Gawłowskiego tytułu doktora, ale także z tym, jakie nasz kraj, a przede wszystkim rolnictwo, leśnictwo oraz środowisko uzyska korzyści. A uzyska je na pewno! Wystarczy dokładnie przeczytać tytuł pracy doktorskiej ministra Gawłowskiego.

I niby tyle, ale na pewno znajdzie się ktoś, kto zapyta co ma wspólnego minister Gawłowski z Dyzmą?
Otóż nic, na pewno nic. Między nimi jest wielka różnica. Nikodem Dyzma był - w pewnym sensie - cwany, sprytny, odważny, ambitny, czym sobie jako postać literacka i filmowa zjednał wielką sympatię czytelników i widzów, a minister Gawłowski nie jest postacią literacką.