W każdy ostatni piątek miesiąca w blisko 300 miastach na całym świecie odbywają się masowe przejazdy rowerzystów ulicami miast. Masa Krytyczna - która ma swoje korzenie w latach 70. ubiegłego wieku w Szwecji , zaś w obecnym kształcie zapoczątkowana została w 1992 roku w San Francisco - to z jednej strony święto dla rowerzystów, okazja do spotkania się i policzenia się z drugiej strony natomiast stanowi formę demonstrowania swojej obecności w mieście i wskazywania na potrzeby związane z rowerową infrastrukturą; jest również promowaniem roweru jako alternatywnego środka transportu po mieście i apelem do kierowców o szanowanie jeżdżących po ulicach cyklistów.
Rowerowe przejazdy po mieście gromadzą zwykle od kilkudziesięciu do kilkudziesięciu tysięcy osób. W Polsce w największych Masach jechało naraz nawet 6 tysięcy uczestników.

W Koszalinie nie ma jeszcze dobrze ugruntowanej tradycji Masowania. Z większą i mniejszą regularnością przejazdy odbywają się od ok. 2 lat. Najwięcej z nich miało miejsce w mijającym roku. Rekordową liczbę uczestników zgromadziła ta odbywająca się 26 sierpnia, po drugiej edycji gry miejskiej a dzień przed rajdem rowerowym zorganizowanym przez KSR "Roweria" - ulicami Koszalina przejechała wtedy ponad setka rowerzystów.
Przez kolejne kilka miesięcy Masa odbyła się tylko raz aż na początku grudnia pojawił się pomysł aby mimo zimowo-jesiennej aury rowerowy przejazd zorganizować i spróbować uskuteczniać Masowanie regularnie raz w miesiącu.
W piątek 30 grudnia na koszalińskim Rynku spotkało się ponad 20-stu rowerzystów i tym razem bez asysty policji (której w przeszłości zdarzało się ingerować w przebieg trasy pokonywanej przez rowerzystów) bezpiecznie przejechało najruchliwszymi ulicami miasta. Trasa - to trzeba przyznać - do najłatwiejszych nie należała (kilka lewoskrętów na zatłoczonych samochodami skrzyżowaniach) lecz jechało się bardzo przyjemnie.
![]() |
| Zdjęcie: Anna Konieczna |
Kierowcy, w większości, odnieśli się do Masy ze zrozumieniem, zdarzyło się jednak kilka przypadków wyprzedzania grupy rowerzystów na podwójnej ciągłej, czy też mijanie uczestników Masy w zdecydowanie za bliskiej odległości. To dowód na to, że takie przejazdy są potrzebne, także po to aby uświadamiać kierowców, że rowerzysta na drodze to równoprawny uczestnik ruchu drogowego.
Grudniowa Masa Krytyczna odbyła się nieco ponad tydzień po uchwaleniu przez Radę Miasta budżetu na rok 2012 oraz strategii inwestycyjnej na lata kolejne. Z punktu widzenia rowerzysty oba dokumenty są bardzo zasmucające. Wydatki na infrastrukturę rowerową w mieście do 2014 roku będą praktycznie zerowe.
Nie daje się tego zinterpretować w żaden inny sposób, niż taki, że władze Koszalina rowerzystów mają w głębokim poważaniu i za sprawą ich działań (a raczej ich braku) nasze miasto znowu zostanie w tej kwestii dramatycznie w tyle. Gdy spojrzeć na Gdańsk, Wrocław czy nawet Zieloną Górę, takie podejście jest kompletnie niezrozumiałe. Co więcej, włodarze nie mają sobie nic do zarzucenia. Zapytany przeze mnie radny Tomasz Czuczak, z rządzącej Koszalinem Platformy Obywatelskiej o tę sprawę na Facebooku, odpowiedział, że wszystko jest super bo... będzie przedłużona ścieżka rowerowa do Kłosa, będzie budowana także takowa wzdłuż obwodnicy. Co to zmienia dla poruszających się bicyklem po mieście radny PO już nie powiedział...
Dlatego raz jeszcze zachęcam wszystkich rowerzystów - i tych którzy rowerem po mieście poruszają się regularnie jak i tych, którzy na dwa kółka wsiadają okazjonalnie - do uczestniczenia w kolejnych Masach Krytycznych. Po to, żeby pokazać, że w tym mieście jesteśmy, po to żeby wywierać nacisk na rządzących aby ich myślenie było choć odrobinkę bardziej racjonalne.
Zapraszam do polubienia Koszalińskiej Masy Krytycznej na Facebooku. Tam znajdziecie informacje o kolejnych spotkaniach


No to rzeczowo, ale z drugiej strony - gdzie konkretnie, jakiej szerokości i w jakiej technologii pedałujący widzieliby ścieżki rowerowe? Komu zabrać, żeby na nie znaleźć pieniądze?
OdpowiedzUsuńNie tylko o ścieżki rowerowe chodzi ale np. o kontrapasy - taki mógłby powstać np. na ulicy Andersa koło Poczty Głównej. Nie sądzę aby to się wiązało z jakimiś ogromnymi kosztami.
OdpowiedzUsuńPonadto miasto, które ma w planach wydanie grubych milionów złotych na parking podziemny pod Rynkiem, i w tym celu wyda kolejny raz setki tysięcy złotych na badania archeologiczne pod tymże rynkiem, jeżeli mówi, że na ścieżki zero złota tzn, że ma jakoś mocno pomieszane priorytety. Albo jego włodarze siedzą mentalnie w pierwszej połowie 20 w. i rower widzą jako sprzęt do rozrywki ew. środek transportu dla najuboższych.
Bo generalnie chodzi o to, że brak jest myślenia o tym jakie korzyści może przynieść miastu wspieranie transportu rowerowego.
Widzisz, nie macie w ręku żadnych poważnych argumentów, dlatego dla władzy nie jesteście partnerem. Ot taki folklor, co sobie masowo (hehe Xd)pojeździ rowerkami po ulicach, na co nikt nie zwraca uwagi, i tyle.
OdpowiedzUsuńKontrapas na Andersa. Jeden luźny pomysł, którego koszt kształtuje się w okolicach "nie sądzę, żeby dużo". To jednokierunkowa, której część zajmują parkujący na poboczu blachosmrodziarze, jak to ich nazywacie. Jak tę ideę technicznie wprowadzić w życie? Rozumiem, że chcecie by pół metra z drugiej strony ulicy wydzielić linią ciągłą i sprawić tym samym, by ulica dla aut stała się nieprzejezdna/przejezdna tyle że nielegalnie. W imię czego? Samochodów tam jeździ kilkadziesiąt razy więcej niż rowerów. Żyjemy w demokracji tu większość, a nie mniejszość ma rację. Spaliniarze są w większości.
@Anonim
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że na chwilę obecną nie ma sensownego lobbingu rowerowego w Koszalinie, że brakuje silnego głosu, który mógłby wchodzić z władzą w dyskusję.
Być może właśnie to właśnie na 2012 rok jest zadanie aby środowisko nie tyle skonsolidować (bo taka Roweria to prężna organizacja) lecz namówić do tego, aby zaczęło z władzą rozmawiać.
Nie jestem wrogo nastawiony do samochodów; to naturalne, że ludzie nimi jeżdżą. Tyle, że w dłuższej perspektywie stawie na transport rowerowy (w sensie: tworzenie warunków sprzyjających wyborowi tej formy poruszania się po mieście) może się okazać niezbędne. Za kilka-kilkanaście lat Koszalin może się już całkowicie zadławić ruchem samochodowym. Bez alternatywy - w tym sprawnie funkcjonującego transportu publicznego - znacząco obniży to jakość życia w mieście.
Dlatego tak ważne jest STOPNIOWE tworzenie warunków do wyboru innego środka transportu niż samochód. Koszalin odpuścił sobie w tej kwestii kolejne 3 lata. W Danii, Holandii, czy nawet w Niemczech (znajomi tam mieszkający robią wielkie oczy, gdy opowiadam im jak wyglądają realia jeżdżenia rowerem po mieście w Polsce) to się udało. Tam coś zrozumieli. I wcale nie oznaczało to wywalania aut na złom.
Co do ilości rowerów w Koszalinie: często powtarzanym argumentem jest właśnie to, że rowerów w Koszalinie jest mało, a zatem nie ma poco budować ścieżek tworzyć kontrapasów etc. Tyle, że nie idzie za tym zastanowienie się, jak to się dzieje, że mało mieszkańców Koszalina na rower wsiada - bo nie ma ku temu warunków, a warunków się nie tworzy bo rowerzystów jest mało. I kółko się zamyka.
Koszalin w 2009 roku zamówił i zapłacił za stworzenie Strategii Rowerowej. Przyjął ją, stała się ona obowiązującym kierunkiem działania dla miasta. Nie potrafię znaleźć logicznego wytłumaczenia na to, że od tamtego czasu nie zadziało się praktycznie nic.
Wybudujmy ścieżki, a potem się zobaczy. Jak z deptakiem.
OdpowiedzUsuń"Wybudujmy ścieżki, a potem się zobaczy. Jak z deptakiem."
OdpowiedzUsuńKompletnie inaczej. Ale skoro Ty sobie nie zadajesz trudu aby wyjaśnić, co za Twoim błyskotliwym stwierdzeniem i mocno chybionym porównaniem się kryje, to ja też czuje się zwolniony z tego obowiązku :-)
Widać, że to omacku pisał.
OdpowiedzUsuń