Koszalin nie dostał 10 milionów złotych, które miały pozwolić na pełne sfinansowanie przebudowy Rynku, w tym wybudowania pod nim podziemnego parkingu.
W 2009 roku, ówczesny prezydent Koszalina Mirosław Mikietyński, zaakceptował wybrany wcześniej przez komisję konkursową projekt Jakuba Pszenicznego. Zakładał on - oprócz parkingu na kilkaset samochodów - zbudowanie na Rynku fontanny, pawilonu oraz rzeźby.
Sam Rynek - gdyby projekt został zrealizowany - stałby się na pewno przyjemniejszym miejscem, jednakże pomysł, jaki chciano wcielić w życie od początku mi się nie podobał i dlatego jestem zadowolony, że nie zostanie zrealizowany.
Po pierwsze: parking. Jego budowa oznaczałaby - z jednej strony wsparcie dla idei, że do centrum miasta należy udawać się samochodem - z drugiej zaś ryzyko, że zmotoryzowani mieszkańcy centrum zostaliby obarczeni odpowiedzialnością za utrzymanie parkingu. Gdyby parking uruchomiono to jego bezpośrednią konkurencją byłyby dotychczasowe miejsca postojowe w centrum miasta - zapewne tańsze, niż koszt skorzystania z przechowania samochodu pod ziemią. Pokusą, dla władz miejskich mogłoby być zatem ograniczenie ilości zwykłych miejsc parkingowych w centrum aby zachęcić ludzi do trzymania swoich pojazdów pod Rynkiem. Parking przecież musi na siebie zarabiać. No chyba, że tak jak w przypadku Aquaparku, w Ratuszu o rentowności przedsięwzięcia się nie myśli.
Po drugie: zabetonowanie układu komunikacyjnego w centrum miasta i zakończenie dyskusji o jakichkolwiek zmianach na, jak sądzę, najbliższych kilkadziesiąt lat (bo przecież, po wydaniu takiej kasy przez długi czas nie będzie uzasadnienia dla przeprowadzania kolejnych inwestycji). Zatem mielibyśmy ładny, odnowiony Rynek, lecz tak jak to jest dziś z trzech stron odcięty przez ruchliwe ulice, średnio atrakcyjny dla przedsiębiorców i "żyjący"- podobnie jak obecnie - od okazji do okazji.
Prezydent Jedliński zapowiada, że istnieje szansa, że z własnych pieniędzy miasto zdoła sfinansować kosmetyczne zmiany na Rynku (nawierzchnia, ławki, fontanna). Niech tak się stanie. Zobaczymy, czy to cokolwiek zmieni jeśli chodzi o funkcjonowanie centralnego placu w naszym mieście. Jeżeli nie - czego się spodziewam - to może dyskusja nad tym jak centrum miasta zmieniać wyjdzie z martwego punktu, w jakim mam wrażenie, się obecnie znajduje.

Wydanie 8 mln niczego nie zmieni, a 40 już tak, tyle że na gorsze? Ile więc trzeba wydać, żeby zmienić oblicze rynku na lepsze? Jaką propozycję ma Patrzący?
OdpowiedzUsuńTak jak już wcześniej pisałem, robienie czegokolwiek z samym rynkiem, w oderwaniu od reszty centrum i układu komunikacyjnego w nim jest słabym pomysłem. Rynek pozostawiony tak jak teraz, wyspą z trzech stron odciętą przez drogi ma bardzo małe szanse na funkcjonowanie tak jakby prawie wszyscy chcieli.
UsuńW zeszłym roku wielokrotnie dyskutowałem z entuzjastami Biedadeptaka argumentując, że dłubanie przy układzie komunikacyjnym bez poprawy estetyki rynku nie odniesie efektu, ponieważ prawdziwy deptak musi prowadzić skądś dokądś (i jeszcze byłoby dobrze, gdyby on sam coś sobą proponował). Tymczasem to, co wymyślił Warsztat Koszalin to deptak znikąd donikąd (a konkretnie od - powiedzmy - paskudnego dworca PKP do paskudnego Rynku (lub odwrotnie). Na tej trasie chaotycznie zabudowanej nieciekawą architekturą, jedynymi atrakcjami były 4 ogródki gastronomiczne, w tym jeden (Lalka) tuż przy parkingu samochodowym.
OdpowiedzUsuńProponowałem, by myślenie o rewitalizacji centrum zacząć od poprawy estetyki rynku, co daje pewną szansę na powodzenie dalszych zmian (ale gwarancją ożywienia nie jest oczywiście). Zresztą ani poprawa estetyki ani zmiana układu komunikacyjnego w sferze "ożywienia" najprawdopodobniej niczego nie zmienią, ponieważ, aby centrum ożyło, potrzebny jest przede wszystkim handel. Tych kilka istniejących knajpek z letnimi ogródkami w otoczeniu brzydkich powojennych budynków nie byłoby konkurencją ani dla centrów handlowych, ani dla giełdy; ludzie po prostu nadal do śródmieścia by nie przybywali, bo po co? Przećwiczono to zeszłego lata.
To, że Megaprojekt Mikietyńskiego z parkingiem i nowym budynkiem jest utopijny, dla realistycznie myślącego człowieka (za jakiego się uważam) było wiadome od początku. B. prezydent specjalizował się w takich wizjach (przypomnę, że swego czasu zamierzał przede wszystkim zająć się projektem Przystanek Koszalin i rewitalizacją ul. Dworcowej, a dopiero potem ul. Zwycięstwa). Nie wiem, co jacyś projektanci wymyślą jako poprawienie estetyki rynku. Za 8 milionów może dadzą radę zrobić coś sensowniejszego, niż przy BTD, przy czym ze zwycięskim projektem zapewne będzie miało to niewiele wspólnego. Oczywiście nie spowoduje to ani wzmożonego ruchu turystów, ani nawet mieszkańców - na to nie ma żadnych szans, nawet, gdyby ulice dokoła wyłączyć z ruchu (bo witryny banków nadal będą mniej atrakcyjne niż sklepiki i gastronomia w Atrium i Emce). ALE PRZYNAJMNIEJ ZA TE PIENIĄDZE POWINNO BYĆ ŁADNIEJ NIŻ TERAZ. I jeśli latem stanie tam jeden czy dwa ogródki gastronomiczne i jeśli CK105 zorganizuje tam przynajmniej raz tygodniowo fajną imprezę - może to być początek ożywienia centrum (raczej tylko latem), co i tak zresztą byłoby sukcesem.
Więc jakkolwiek można żałować, że do władz miasta nie trafiały racjonalne argumenty, za plus uważam przynajmniej deklarację, że zamiast czekać (jak w wypadku Przystanku Koszalin) na lepsze czasy (które nie nadejdą), prezydent Jedliński odpuścił sobie ten parking i może w końcu weźmie się za wygląd rynku na miarę realnych możliwości miasta.